wtorek, 21 lutego 2012

Brylanty Pieńkowskiego (czyli zamiast wstępu)

Architektura sakralna polskiego modernizmu nadal czeka na odkrycie. Często na skutek chybionych pseudomodernizacji i kolorystycznych eksperymentów ginie pod płaszczykiem łosiowo-kanarkowego tynku i traci swą oszczędną, oryginalną formę. Utożsamiane z szarzyzną PRLu i i wszechogarniającą „betonizacją” są wykreślane z krajobrazu na rzecz pozornie weselszych i bardziej wystawnych makabrył. Całe szczęście świadomość estetyczna stale rośnie więc i tu jest szansa na pewną odwilż. Chcąc choć zachęcić do poznawania tego fascynującego kierunku sztuki XX wieku i uczulić na otaczające nas a często niezauważane piękno, wybrałem dwa przykłady nowszej zabudowy, które choć obecne w religijnym życiu miasta, zupełnie zapomniane są od strony architektonicznej. Często niestety też z winy ich administratorów, którzy nawet na parafialnych stronach pomijając nazwiska twórców, cofają nas do anonimowości średniowiecza.

Położone odpowiednio w centralnej i południowej części dzielnicy przykuwają uwagę swą, unikalną niestety we współczesnej polskiej architekturze sakralnej spod znaku Lichenia, subtelnością i dbałością o detal. Mowa tutaj o kościołach św. Michała Archanioła przy ulicy Puławskiej i św. Dominika na Dominikańskiej. Ich projektantem był, zmarły w 1991 roku, Władysław Pieńkowski, autor wielu świątyń rozsianych po całym kraju, który dzięki oszczędnym, wręcz surowym pomysłom stworzył chyba najbardziej oryginalne kościoły południowej, a może i całej Warszawy.

Obydwie bryły wyróżniają się na tle sąsiedniej zabudowy choć ze względu na sąsiedztwo gierkowskiego osiedla Służew nad Dolinką klasztorny kościół Dominikanów jest bardziej „ukryty”. To nie jedyna cecha łącząca te projekty. Wspólne są też wykorzystane materiały czy przestrzenne podejście do wnetrza, które uwolnione od zbędnych dekoracji staje się doskonałym miejscem kontemplacji.

Chronologicznie pierwszym projektem jest kościół św. Michała, budowany w latach 1951-66, a więc w pierwszym okresie działalności twórczej Pieńkowskiego. Ten pudełkowy, zamknięty lekką ażurową fasadą umocowaną pomiędzy ciężkimi filarami, szkielet odciążają betonowe kasetony tworzące boczne ściany nawy głównej. To właśnie prefabrykowane elementy konstrukcyjne wyznaczają przestrzeń świątyni i częściowo tylko rekompensując brak bardziej „plastycznego” detalu nie odciągają uwagi od celu wizyty. Szarość tynków i betonu urozmaica cegła, tak czerwona jak i klinkierową, dyskretne nawiązanie do ruin spalonego podczas Powstania Warszawskiego kościoła pod tym samym wezwaniem, którego pamiątką jest też wysunięta na północny-wschód kaplica. Te proste materiały zaledwie w paru miejscach „uszlachetnione” są kolorami, jasnymi kafelkami w prawym ołtarzu czy drobnym szkłem w głównym, które tworzy olbrzymi witraż.
Modernistyczna „skromność”, nie nastawiona na tani efekt blasku i błysku, zapiera dech w piersiach swym ogromem. Trójnawowy kościół, z ponadwymiarową nawą główną i obszernym prezbiterium zmusza wchodzącego do spojrzenia w górę, w stronę Boga lub wprost w ołtarz, gdzie koncentruje się misterium Męki Pańskiej uosobionej przez centralnie umieszony drewniany krucyfiks. Wielkość i wysokość, przywodząca na myśl gotyckie katedry, zwielokrotniona jest jeszcze przez skąpe światło, wpadajace do wnętrza przez wąskie okna (skonstruowane z betonowych prefabrykatów) i witraż ołtarza. Gdy wieczorem jedynym jego źródłem są elektryczne lampy, cały kościół samoistnie pogrąża się w duchowej zadumie.

O ile światło u św. Michała tylko wspomaga surową konstrukcję, o tyle w kościele Dominikanów jest głównym aktorem. Ten późniejszy, bo wznoszony przez blisko 20 lat, aż do prac wykończeniowych począwszy od roku 1983, „modernistyczny niebotyk” zaskakuje udanym połączeniem historycznej treści z nowoczesną formą. Tu gotyckie przekonanie o duchowości architektury i strzelistości formy znajduje pełne umocowanie w pochylonych słupach, wzmocnionych łukami przyporowymi. Ten betonowy szkielet, podtrzymujący siodłowy dach, obudowany jest cegłą, podobnie jak w przypadku św. Michała urozmaiconą kolorystycznie (w przypadku fasady) i fakturalnie (ściany boczne nawy głównej). Znakiem obecności sacrum jest wspomniane oświetlenie prezbiterium poprzez „wsteczne” okno, które dzieki swej wielkości wypełnia rolę betonowego pierścienia umieszczonego dokładnie nad ołtarzem, ale ze względu na kąt padania promieni słonecznych zaledwie markującego źródło światła. Uzupełnieniem kompozycji jest wisząca w prezbiterium ikona Krzyża Zbawiciela Miłosiernego, prawdopodobnie ostatnie dzieło sakralne Jerzego Nowosielskiego, które pojawiło się w kościele w 2003 roku. Nic dziwnego, że przywołuje skojarzenie z rzeźbą Chrystusa na Krzyżu u św. Michała, i położenie i rola soczewki skupiającej wzrok wiernych są bowiem podobne.

Ostatnim, wyjątkowym w formie elementem wystroju kościoła przy ulicy Dominikańskiej jest boczna kaplica z obrazem Matki Bożej Królowej Różańca Świętego, wyłożona drewnem dyskretnie przeplatającym się z surowym betonem. To perfekcyjnie przemyślane wnętrzne autorstwa Stanisława Niemczyka pozostaje, że można uzupełniać wymagającą architekturę zgodnie z duchem jej twórcy, nie popadając w banalny historyzm czy postmodernistyczny „bajeryzm”. Warto podkreślić, że spójność artystyczną całego kościoła zawdzięczamy w dużej mierze ojcu Markowi Pieńkowskiemu, przeorowi klasztoru w latach 1995-1998, a zarazem synowi architekta.

Dziedzictwo polskiego modernizmu z każdym rokiem jest coraz bardziej doceniane. Dworce linii średnicowej, CDT, układ Ściany Wschodniej, to już nie ponury ślad PRLu, lecz dostrzegana przez rosnącą rzeszę fanów świetna architektura, choć czasem wykonana z marnych materiałów. Pozostaje więc mieć nadzieję, że nadejdzie czas na modernistyczne kościoły, a wśród nich i projekty Pieńkowskiego. Na razie ich popularności sprzyjają sami wierni, którzy każdej niedzieli wypełniają surowe wnętrza św. Michała i Dominika, wywołując zapewne uśmiech spełnienia na twarzy ś.p. Architekta.

4 komentarze:

  1. Dzięki za ten ciekawy wpis! Kościół św. Michała jest bardzo intrygujący - nie tylko w obecnej odsłonie - pozwolę sobie dodać link do "czasu przeszłego" kościoła: http://www.warszawa1939.pl/pokaz.php?kod=pulawska_95a - może jako uzupełnienie dodam informację, że rozmiar dzisiejszego kościoła św Michała wynika z faktu, że gdy w 1951 wydano zezwolenie na budowę kościoła to władze parafii mokotowskiej (ówcześnie bardzo dużej) zdecydowały, że trzeba budować kościół jak największy, bo nie wiadomo kiedy znów "władza ludowa" pozwoli postawić kościół. Potem parafia znacznie się zmniejszyła i dziś kościół jest trochę zbyt duży na jej potrzeby.

    OdpowiedzUsuń
  2. wpis ciekawy, ale czemu tylko jeden?
    pozdrawiam
    Er.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję! Ach no własnie taki to bywa ten zdradziecki czas, mam nadzieję, że od lutego ruszę z nową edycja.

    OdpowiedzUsuń
  4. liczę na nowe wpisy; a co śp. Władysława Pieńkowskiego to znam jeszcze jedną jego perełkę- w Zduńskiej Woli. Mogę dostarczyć dokumentacje zdjęciową.

    OdpowiedzUsuń